wtorek, 2 lutego 2016

60 dni miłości

Zza kurtyn deszczu całymi dniami oglądasz sztormy i słuchasz huraganów. Gdy na chwilę ustają i robi się bezpieczniej, włóczysz się z goldenkami po lesie. Drzewa rosną tu bardzo płytko, na skałach. Wystarczy, że mocniej powieje, a wywracają się jak pijane.


Nocami czasem nie ma prądu. Siedzisz wtedy po ciemku, wypatrujesz świateł statków mile morskie od ciebie i są chwile, że widzisz znacznie więcej niż za dnia. Jak rozbitek, który cudem ocalał i gdzieś na bezludnej wyspie patrzy z dystansem na życie.


Nie myślałeś nigdy, że kiedykolwiek znajdziesz się tak daleko od świata. Na małej wyspie, otoczonej zimnymi wodami Morza Północnego, która w takie dni jak teraz jest królestwem melancholii. W takie dni nie musisz się nawet starać, żeby ją w sobie sycić, jak lubisz. W takie dni jesteś latawcem tańczącym w huraganie melancholii.


Zdobyłeś kiedyś szacunek i uznanie, obcy ludzie poznawali cię na ulicy i się kłaniali; miałeś miłość kobiet, oddanych przyjaciół; trzykrotnie dostałeś w prezencie życie, gdy cudem unikałeś śmierci; widziałeś świat, oceany, góry, pustynie, pokochałeś noce na Saharze. Nie było dla ciebie rzeczy niemożliwych, wystarczyło, że czegoś zapragnąłeś.


To wszystko zostawiłeś w jednej chwili. I wyjechałeś na koniec świata.


Brakuje ci tego, niekiedy tęsknisz. Ale to tu, na tej małej wyspie, którą trudno odnaleźć na mapie, dotknąłeś czystego szczęścia. Ale to tu wśród tych surowych gór i zimnego morza los podarował ci najpiękniejsze chwile życia. 60 dni totalnej miłości. Szczeniaki.


Tak, szczeniaki. Gdy Ojka spytała niedawno, co najpiękniejszego spotkało cię w życiu, bez większego namysłu, choć przecież dotykałeś szczęścia pod różnymi postaciami, odpowiedziałeś: szczeniaki. Może to smutne, a może nie, nie oceniasz tego, ale tak – szczeniaki. Obezwładniło cię to, jak zachłannie zagarniały życie, w czysty, pozbawiony zbędnego namysłu sposób. I jeśli kiedykolwiek chciałbyś jeszcze kimś zostać, to znowu nocnym stróżem Złodziei Serc. Tak je nazwałeś, bo kradły serca bezlitośnie. Myślałeś o nich: przybysze z innej galaktyki, którzy pojawili się tu w ramach cudu. W tamtych chwilach było już wszystko. 


Ojka tęskni za nimi każdego dnia. Choć ich nowe rodziny wysyłają nam zdjęcia i filmy, nie ma chwili, żeby o nich nie myślała. Mówi, że kocha je, jakby to wciąż były jej szczeniaki. Ty, do czasu adopcji, spędziłeś z nimi, z krótkimi przerwami na sen, najpiękniejsze 60 dni swojego życia, ale nie tęsknisz już za nimi, tylko za tamtym czasem, kiedy byłeś dla nich całym światem, a one dla ciebie.


Dobrze jest w życiu nie myśleć zbyt wiele, nie straszyć pustką pełną erudycji, tylko czuć. Nie samym sercem, ale całym sobą. Jak wtedy noc po nocy ze Złodziejami Serc. Więc tak, jeśli kiedykolwiek chciałbyś jeszcze kimś w życiu zostać, to znowu ich stróżem. W tamte noce ważne było tylko tu i teraz.


Tak dotyka się nieskończoności.


eden

2 komentarze:

  1. To najpiękniejszy blog, jaki kiedykolwiek czytałam. Dziękuję i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękno jest zawsze w oczach patrzącego, ale bardzo dziękuję za ten komentarz! Serdeczne pozdrowienia! :)

      Usuń