Kilkadziesiąt kilometrów od mojego domu jest piękne duże jezioro z zamkiem na brzegu i niesamowitym wielkim gęstym lasem. Właśnie w tym lesie, z dala od ludzi, domów i kempingów, pochowałem swojego psa.
Miałem Corę 17 lat. Gdy ją dostałem, jeszcze nie widziała, taka była mała, mniejsza niż moja stopa. Gdyby nie ludzie, którzy ją znaleźli, gdyby nie ja, pewnie by zginęła gdzieś na dworze. Wykarmiłem ją, wstawałem po nocach, żeby dać jej butelkę. Pokochałem tego psa tak mocno, jak tylko możesz sobie to wyobrazić.
Kilka lat temu musiałem uśpić Corę, choroba, starość - zadawały jej już zbyt wielki ból. To było dla mnie ciężkie przeżycie, siedziałem przy niej, gdy przestawało bić jej serce. I wiesz co – moje wtedy też stanęło na chwilę.
Teraz mój pies leży w tym dużym lesie, tuż nad brzegiem, w miejscu, gdzie kiedyś biegaliśmy razem do utraty tchu; gdzie pewnej zimy, gdy taflę jeziora spowił lód, w blasku porannego słońca rzucałem jej kija, a ona rozpędzona biegała po niego, by potem przez kilkadziesiąt metrów, nie mogąc wyhamować, wykręcać śmieszne piruety.
To jedna z piękniejszych chwil w mojej głowie, przynajmniej tak mocno się we mnie zapisała, że pamiętam nawet tamten zapach powietrza. Taki skarb pamięci.
Lubię tam wracać, żeby pobiegać albo sobie trochę z Corą pogadać, siadając na kamieniu, który jej przywiozłem. To bardzo piękne miejsce, takie ciche, nikogo tam nie ma, tylko mój oddech, moje serce i ja.
Pamiętam ładny czerwcowy wieczór, gdy ją chowałem. Pojechałem z dziewczyną. Kupiłem łopatę, wykopałem głęboki grób, bo to był duży pies, i poszedłem po niego do samochodu, który stał 200 m dalej na leśnym parkingu.
Właśnie w tej chwili zaczęło grzmieć, niebo przecięły błyskawice i po chwili wielkie krople letniego deszczu zmieszały się z moimi łzami. Niosłem ciało psa, bez którego nie wyobrażałem sobie życia, czułem jeszcze jego ciepło i przepełniała mnie tak wielka, tak czysta rozpacz, że przez chwilę pomyślałem sobie, że to jednak szczęście, że mogę być człowiekiem i tak intensywnie doświadczać życia.
Bo wiesz, co to znaczy wykopać przyjacielowi grób i go w nim pogrzebać?
Bardzo lubię wracać do tego miejsca. Kładę się na ziemi, zamykam oczy i przez chwilę mogę poczuć się lasem, jak mój ukochany pies, który nim już jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz